Na świecie za 8,5 proc. śmierci dzieci i młodzieży odpowiadają samobójstwa. Nastolatek w kryzysie suicydalnym sygnalizuje swoje zamiary, ale niełatwo to odczytać. Najważniejsze jest dawanie nadziei poprzez zrozumienie - mówi o tym Tomasz Bilicki, psychoterapeuta zajmujący się m.in. interwencją kryzysową. M B.
Dziewczyna się zabiła. Odebrała sobie życie. Koniec. Nie ma jej. Są jej rodzice. Są jej znajomi. Są pytania. Brzmi jak scenariusz filmu. To nie będzie recenzja serialu, choć wstęp brzmi jak scenariusz filmu. A brzmi tak, bo to faktycznie historia filmowa, a konkretnie serialowa. Chodzi o „13 powodów”, (dostępne na Netflix) które niedawno obejrzałem i chcę, bardzo chcę żebyście go obejrzeli. Wy czyli rodzice. Zwłaszcza rodzice nastolatków i dzieciaków, które za kilka lat nastolatkami będą. Nie jest ważne czy polubicie bohaterów Nie jest ważne czy uznacie powody głównej bohaterki za wystarczające (moim zdaniem żaden powód nie powinien nikogo pchnąć do takiej decyzji). Chodzi mi o to, żeby sobie przypomnieć jak fatalnie wygląda komunikacja rodziców z nastolatkami. Jak fatalna jest komunikacja dorosłych z nastolatkami. W zasadzie jak fatalna jest komunikacja również między samymi nastolatkami. Też mieliśmy po kilkanaście lat Ale policzcie uczciwie, to było lekko dwadzieścia lat temu. Ludzki mózg ma to do siebie, że wybiela wspomnienia. Liceum po tylu latach zwykle wspominamy z ogromnym sentymentem. Mamy garść opowieści, przy których łezka w oku się kręci. „To były czasy”. Spróbujmy się zastanowić czy na pewno było aż tak fajnie? Jeśli prowadziliście pamiętniki, to je przeczytajcie. Ja nie mam pamiętników, mam jedynie kilka szczątkowych notatek gdzieś w kalendarzo-notatnikach. Ale to co spośród nich wyziera wcale nie jest takie kolorowe. Przypomnijmy sobie jak trudno jest być nastolatkiem. A teraz jesteśmy dorośli Dziś jesteśmy dorośli i nasze dzisiejsze problemy, hipoteka, firma, dzieci, wydają się takie naprawdę poważne, prawdziwe. To co nas dusiło w liceum, to jakieś popierdołki. Tyle, że nie. Wtedy, to był cały świat. Cały wszechświat. Wszystko, absolutnie wszystko potrafiło się kręcić wokół np. potencjalnej plotki, którą być może, ale nie na pewno, ktoś ale nie wiemy kto, o nas powiedział, albo nie powiedział. Pamiętacie to? Pamiętacie ten brak zrozumienia? W domu, w szkole. W zasadzie wszyscy dorośli byli naszymi wrogami, a przynajmniej tak nam się wtedy wydawało. Teraz to my jesteśmy tymi dorosłymi z „ważniejszymi” problemami na głowie. Flirt, miłostki, randki, seks, alkohol, papierosy, narkotyki, samotność, odrzucenie, zdrada, policja, bójki, przemoc, molestowanie. Pamiętacie? Może nie wszystko naraz Wy, ale ktoś ze znajomych na pewno. Weźcie pierwszą lepszą licealną klasę i w tym małym gronie „odhaczycie” to wszystko i jeszcze więcej. Co więcej? Gwałt? Samobójstwo? Miałem kolegę Miałem w podstawówce kolegę, bardzo go lubiłem. Potem się przeprowadził. Kontakt się urwał. Z erą internetu próbowałem go znaleźć, ale udało się znaleść tylko jego grób. Zabił się. W 2017 roku 440 polskich nastolatków próbowało się zabić. Na pewno próbowało o wiele, wiele więcej. WHO sugeruje, że oficjalne dane należy pomnożyć o 100, 200 razy. 440 zostało odnotowanych przez policję. 66 dzieciaków zmarło*. Dlaczego dzieciaki chcą się zabić Powody są różne, ale zawsze wydają się niewystarczające. My dorośli zawsze widzimy jakieś rozwiązanie, bo przecież te problemy takie banalne. Z naszego punktu widzenia. Ale dzieciaki nie chcą nas słuchać, bo dla nich to problemy najważniejsze na świecie. Nastolatki często nawet nie lubią swoich rodziców. Rodzice są ostatnimi osobami, do których zwracają się z problemem, bo po co. Albo czeka je moralizatorskie kazanie, albo brak zrozumienia. 13 powodów Wracając do serialu: czytałem o nim nieco krytycznych opinii, niektóre były bardzo krytyczne, właśnie a propos zagadnienia samobójstwa i całej otoczki i powodów. To były (te, na które trafiłem) opinie osób niepracujących z młodzieżą. Z całym szacunkiem dla ich wiedzy filmowej, to jednak o młodzieży i ich psychologii wiedzą niewiele, jeśli nie nic. Co ja wiem? Trochę wiem. Moja żona wie sporo. Pracuje z nastolatkami, jest ich tutorem, prowadzi ich, słucha ich zwierzeń. W ocenie sytuacji ufam więc bardziej mojej żonie niż „internetowym specjalistom”. I ona potwierdza, że gdyby odrzeć sceny serialowe z całej amerykańskiej specyfiki (futboliści, cheerliderki, itp.) to problemy tam pokazane są obecne w polskiej szkole: Z różnymi formami prześladowań szkolnych spotkałam się wielokrotnie. Z racji faktu, iż jesteśmy specyficzną szkołą, niepubliczną i z naciskiem na etykę, zgłaszają się do nas rodzice z dziećmi poranionymi psychicznie w innych szkołach. Te rany zadane przez rówieśników bywają bardzo dotkliwe. Nawet nie wyobrażacie sobie jakie pomysły mogą mieć nastolatki, żeby dręczyć kolegę lub koleżankę. Internet i smartfony mocno rozszerzyły spectrum możliwych form agresji. Poniżające zdjęcia, które później są upubliczniane, upokarzające daną osobę blogi czy inne podobne działania mogą doprowadzić dziecko na skraj rozpaczy. Wszechobecność mediów społecznościowych dokłada swoje. Nastolatki widzą codziennie wielu idealnych ludzi na idealnych zdjęciach wiodących idealne życie, którego oni w ich mniemaniu nigdy nie doświadczą. Do tego dochodzi ogromna presja na osiągane wyniki szkolne i poczucie alienacji w rodzinie. Widziałam nastolatki, które nie były już w stanie funkcjonować w szkolnej grupie rówieśniczej bez ogromnego wsparcia psychologa, nauczycieli i rodziców. Osobiście kilkukrotnie rozmawiałam z dzieckiem, które poważnie myślało o samobójstwie. Kiedyś spotykałam się z nastolatką, która podjęła próbę samobójczą. Próba skończyła się długą hospitalizacją i rehabilitacją psychologiczną. Powodem tej strasznej decyzji była przemoc rówieśnicza, o której nie mieli pojęcia zarówno rodzice, jak i nauczyciele, gdyż większość prześladowań rozegrała się w internecie. Dziewczyna ta miała dobre relacje z rodzicami, uczyła się całkiem nieźle, a jej widoczną izolację w klasie wszyscy przypisali nieśmiałości. Znam też inną nastolatkę, która tak jak bohaterka serialu „13 powodów” doświadczyła przemocy seksualnej. O tej sytuacji nie wiedział nikt. 13-latka borykała się z głęboką depresją i „radziła sobie” z tą sytuacją samookaleczaniem. Przytaczam te przykłady dzieciaków z tzw. dobrych rodzin, abyśmy jako rodzice nie tracili NIGDY czujności. I budujmy już dzisiaj fundamenty pod przyszłe relacje. Tak, aby nasze dzieci nie bały się ani braku naszego zrozumienia, ani możliwej kary. Karolina Tak jak wspomniałem możecie nie polubić bohaterów serialu „13 powodów”, jego stylistyki, problemów, ale obejrzyjcie go pod kątem wychowawczym. Rzeczy, które dzieją się w serialowym liceum dzieją się obok nas. Jeśli możecie to pogadajcie z nastolatkami. Oni mówią „no, szkoła jak szkoła, u nas to samo. Trochę inaczej bo USA – Polska, ale to samo…”. ➡ Przeczytaj tekst Karoliny: „Uczymy dla życia, a nie dla szkoły – czym jest tutoring” ➡ Więcej tekstów Karoliny na temat edukacji przeczytasz TUTAJ My rodzice też jesteśmy tacy sami Ale możemy być lepsi, tylko musimy być świadomi jak strasznie trudnym czasem jest dojrzewanie. Musimy mieć z dzieciakami cholernie silną więź. Musimy być obecni w ich życiu. Musimy ich znać, a oni muszą znać nas. Musimy w tym wszystkim być autentyczni, bo dzieciaki szybko przejrzą nasze kłamstwa, nasze zdrady, naszą hipokryzję i to że wcale nie są dla nas najważniejsi. A przecież są najważniejsi. pozdrawiam ZUCH Jeśli Ty lub ktoś w Twoim otoczeniu może potrzebować rozmowy z kimś kto naprawdę rozumie, potrafi się wczuć i pomóc, to Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę (dawniej Fundacja Dzieci Niczyje) już od 9 lat prowadzi Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży – 116 111. Samobójstwo nigdy nie jest rozwiązaniem. * dane pochodzą z raportu „Dzieci się liczą 2017 – Raporcie o zagrożeniach bezpieczeństwa i rozwoju dzieci w Polsce” i są oparte o statystyki Komendy Głównej Policji About Latest Posts Maciej Mazurek - prywatnie mąż Karoliny oraz tata Szymona, Hani i Adasia. Uzależniony od kawy, którą próbuję zastąpić yerbą, w wyniku czego piję jedno i drugie. Uważam, że świat bez Pink Floydów byłby bardzo smutny. W 2009 roku wystartował blog z autorskimi komiksami - satyra na pracę w biurze. Od 2012 zacząłem pisać na moim drugim blogu - o tym jak być facetem: tatą, mężem i geekiem naraz... Prowadzę również swoje własne studio graficzne Zuchowe Studio gdzie projektuje fajne rzeczy dla znanych marek i tych, które dopiero chcą być znane. W 2016 wszystkie moje aktywności połączyłem w jedną całość na
Osoby, które boją się zabić owada, są waszym zdaniem miękkie czy dobroduszne? Mowa o takich uciążliwych owadach, jak muchy i komary, a nie o pożytecznych, jak przykładowo pszczołach. To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać. 1 ocena Najlepsza odp: 100%. 2.
Są alergie, które są niebezpieczne. Najbardziej dramatyczny przebieg alergii to jest anafilaksja, która - kończąc się wstrząsem anafilaktycznym - może doprowadzić w bardzo szybkim czasie do zgonu - powiedział PAP prof. Bolesław Samoliński, alergolog, otolaryngolog, specjalista zdrowia publicznego. PAP: Czy alergia może zabić człowieka?Prof. Bolesław Samoliński: Są alergie, które są niebezpieczne. Najbardziej dramatyczny przebieg alergii to jest anafilaksja, która - kończąc się wstrząsem anafilaktycznym - może doprowadzić w bardzo szybkim czasie do zgonu. Ale są też i takie postacie, jak np. astma oskrzelowa, przy której zdarzają się incydenty, że pacjent ma tak gwałtowny i silny skurcz oskrzeli, iż powietrze nie dochodzi do pęcherzyków płucnych, nie ma wymiany tlenowej i człowiek się po prostu dusi. Konkludując: zarówno z powodu astmy, jak i wstrząsu anafilaktycznego, alergicy mogą odejść. KOMENTARZE (0) Do artykułu: Prof. Samoliński: Alergia może zabić (wywiad)
Tłumaczenia w kontekście hasła "czy go zabić" z polskiego na angielski od Reverso Context: Uścisnąć mu dłoń czy go zabić?
Z nikim nie rozmawiam, zaczęłam wagarować tylko po to, żeby być sama, nie rozmawiać z ludźmi z klasy. Gdy wychodzę z domu - co robię bardzo rzadko, jak rzadko tylko się da, staram się jak najszybciej wrócić do domu. Boję się rozmawiać z ludźmi, jak muszę to robić, to nie patrzę na nich, mówię jak najmniej się da. Wszystkim mówię, że jest okej i się uśmiecham, ale wyżera mnie od środka. Następnego dnia mogę wstać uśmiechnięta, cieszyć się dniem. Mam ochotę na wszystko, śpiewam, tańczę, jem, śmieję się. Wszystko wydaje mi się okej, myślę że problemy minęły. Wystarczy moment, siadam na łóżku, wybucham płaczem i wracam do tego stanu, który był wcześniej, myślę o tym, że jestem brzydka, gruba, nic nie umiem i na nic nie zasługuję. Nie chcę już żyć, nie mogę złapać oddechu, bo płaczę tak mocno. Czasami jest tak źle, że nie mogę wstać z łóżka, poprostu brak mi sił. Potrafię położyć się na podłodze i leżeć tak ponad godzinę patrząc w jedno miejsce - jakbym zasypiała z otwartymi oczami. Widzę różne postacie, słyszę różne rzeczy. Idę po domu i widzę postać, która patrzy na mnie, a za chwilę znika. Nie mogę i boję się spać, czasami boję się, że jak się obudzę, to ktoś będzie przy mnie stał i mnie zabije. Jak ktoś puka do drzwi, to nawet nie otwieram, bo się boję. Bardzo często mówię sama do siebie, przypomina to normalną rozmowę, potrafię zadać sobie sama pytanie i na nie odpowiedzieć (w myślach, jak i na głos, co zdarza mi się częściej). Tnę się oraz mam myśli samobójcze, raz byłam gotowa to zrobić, ale jednak się poddałam. Każdego dnia budząc się żałuję, że żyję. Nie rozmawiałam o tym z nikim, chciałabym powiedzieć to mamie, ale ona ma swoje problemy i czuję, że jestem dla niej ciężarem. Co mam robić? Potrzebuję pomocy? Dziękuję za odpowiedź. (Sytuacja trwa od około 3 lat) Pani Weroniko, proszę jak najszybciej udać się do lekarza psychiatry i poprosić o pomoc. Pani stan wymaga leczenia. Pani objawy oraz cierpienie nie są normalne i wymagają specjalistycznej pomocy. Im szybciej Pani zgłosi się po pomoc, tym łatwiej będzie osiągnąć stan poprawy. Proszę nie czekać. Proszę powiedzieć mamie o wszystkich objawach, o których Pani pisała oraz poprosić o pomoc w dostaniu się do lekarza psychiatry. Nie wolno bagatelizować tych objawów. Im częściej popada Pani w takie nawroty złego stanu, tym gorzej. Trzeba to zahamować farmakoterapią. Im szybciej, tym lepsze rokowanie. Im dłużej będzie Pani zwlekać, tym gorzej dla Pani. Nie wspomnę o myślach samobójczych. Proszę pokazać mamie naszą korespondencję i jak najszybciej udać się na wizytę do lekarza psychiatry. Gdyby okazało się, że kolejki do specjalisty są długie w Pani miejscu zamieszkania, proszę wezwać pogotowie i powiedzieć o nawrocie myśli samobójczych. W ten sposób przyspieszy pani kolejkę. Proszę zgłosić się po pomoc w najbliższych dniach i nie czekać dłużej. Od tego zależy pani życie i rokowanie w dalszym leczeniu. Im rzadsze takie stany, tym lepiej dla Pani. Proszę pamiętać, że możliwa jest poprawa Pani stanu, nie musi Pani tak cierpieć. Powodzenia! Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza. Inne porady tego eksperta
Zobacz 6 odpowiedzi na pytanie: Jak zabić kogoś łyżeczką ? Systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji z tej strony internetowej (web scraping), jak również eksploracja tekstu i danych (TDM) (w tym pobieranie i eksploracyjna analiza danych, indeksowanie stron internetowych, korzystanie z treści lub przeszukiwanie z pobieraniem baz danych), czy to przez roboty, web crawlers
PAP: Czy alergia może zabić człowieka? Prof. Bolesław Samoliński: Są alergie, które są niebezpieczne. Najbardziej dramatyczny przebieg alergii to jest anafilaksja, która – kończąc się wstrząsem anafilaktycznym – może doprowadzić w bardzo szybkim czasie do zgonu. Ale są też i takie postacie, jak np. astma oskrzelowa, przy której zdarzają się incydenty, że pacjent ma tak gwałtowny i silny skurcz oskrzeli, iż powietrze nie dochodzi do pęcherzyków płucnych, nie ma wymiany tlenowej i człowiek się po prostu dusi. Konkludując: zarówno z powodu astmy, jak i wstrząsu anafilaktycznego, alergicy mogą odejść. PAP: Co wywołuje najczęściej wstrząs anafilaktyczny – użądlenia owadów błonkoskrzydłych? U dorosłych takie reakcje na jad os, pszczół czy szerszeni zdarzają się częściej, niż u dzieci, u których takie ryzykowne reakcje ogólnoustrojowe występują raczej po spożyciu pokarmów. A niektóre pokarmy potrafią bardzo uczulać – np. orzeszki ziemne – wywołując wstrząs anafilaktyczny. Mamy dramatyczne opisy w literaturze, które pokazują, że nawet nie trzeba spożyć tego orzeszka, wystarczy być w bezpośrednim sąsiedztwie osoby, która je spożywa i sam pył unoszący się w powietrzu może być tak silnie alergizujący, że doprowadzi do silnej reakcji anafilaktycznej. Zdarzają się także wstrząsy po podaniu leków, zwłaszcza dożylnie – dostarczamy tu bezpośrednio do organizmu substancję, która w bardzo dramatyczny sposób potrafi wywołać reakcję ogólnoustrojową. Natomiast jady owadów błonkoskrzydłych są bardzo ciekawym alergenem, gdyż jeżeli możemy się chronić przed orzeszkami, mlekiem czy czekoladą po prostu ich nie jedząc, możemy wiedzieć, że pewnych leków nie wolno nam brać, to jesteśmy trochę bezbronni wobec tego, że jakaś osa pojawi się w naszym otoczeniu. Reakcja uczuleniowa rozwija się w takiej sytuacji błyskawicznie, w ciągu kilku – kilkunastu minut może być już za późno, żeby uratować użądlonego. PAP: Czy może się zdarzyć, że choć jako dziecko nie byłam uczulona na jad błonkoskrzydłych, to dziś mój organizm dorosłej osoby może zareagować na użądlenie wstrząsem, a ja po prostu o tym nie wiem? Zwykle pacjenci wiedzą, ale faktycznie jest tak, jak pani mówi – we wczesnym dzieciństwie możemy nie reagować na jad błonkoskrzydłych i dopiero później się uczulić. Bo z alergią jest tak, że jest to choroba zależna od środowiska. Geny oczywiście mają swoje znaczenie, ale to środowisko decyduje, na co się uczulamy, gdyż jak się rodzimy, nie mamy żadnego uczulenia – dopiero później je nabywamy z powodu kolejnych kontaktów z alergenem. Przy pierwszym kontakcie – niezależnie od tego, czy jest to jad szerszenia, czy orzeszki – nie wystąpi żadna reakcja. PAP: To oznacza, że jeżeli jestem miłośniczką orzeszków arachidowych i jem ich dużo, to się w końcu na nie uczulę? Tak właśnie jest, i dlatego w Stanach Zjednoczonych, gdzie się spożywa ich faktycznie dużo, alergii na nie też jest sporo. Tam są liczne towarzystwa osób uczulonych na orzeszki, grupy wsparcia, zakładane są portale, na których pacjenci się wzajemnie informują, w jaki sposób ograniczyć potencjalny kontakt z alergenem. Są porady stosowane bezpośrednio do dzieci typu: “Nigdy nie jedz kanapek oferowanych ci przez kolegów, bo nie wiesz, co tam jest”. Natomiast prezydent Obama wydał dekret, aby w szkołach amerykańskich umieścić na ścianie gablotę ze strzykawką zawierającą adrenalinę, obok wisi tablica, na której są zdjęcia dzieci z anafilaksją na skutek zażycia jakiegoś alergenu i napis: “Jeżeli John tak wygląda, zbij szybkę i podaj mu lek w taki a taki sposób”. PAP: Jeśli jesteśmy już przy adrenalinie, to – czy w myśl zasady, że paranoicy żyją dłużej – mogę pójść do apteki, żeby nabyć ten specyfik i nosić go zawsze przy sobie? Adrenalina jest lekiem recepturowym, więc nie można wejść do apteki i tak sobie ją nabyć. Jeśli ktoś nie miał nigdy żadnej reakcji anafilaktycznej, nie ma żadnego uzasadnienia, żeby ją kupował. Ryzyko wystąpienia takiej reakcji wynosi jeden na 300 tys. obywateli, natomiast takiej zagrażającej życiu – jeden na milion, a nawet rzadziej. Łatwo więc policzyć, że masowa sprzedaż adrenaliny i masowe zabezpieczenie populacji kompletnie nie mają sensu. Muszą być medyczne podstawy, żeby zaopatrzyć kogoś w adrenalinę. PAP: Jeśli wiadomo, że ktoś jest na coś bardzo uczulony, to czy może się odczulić? To zależy od alergenu. Na leki w ogóle nie odczulamy, nie ma takiej metody. Jeśli chodzi o jady owadów błonkoskrzydłych, to odczulanie pacjenta powinno być wykonane ze wskazań życiowych. Pacjenci uczuleni na jad osy, pszczoły, szerszenia, a w USA także ognistych mrówek, tzw. fire ants, powinni koniecznie skorzystać z tej metody, nota bene bardzo skutecznej, gdyż po zakończeniu leczenia przechodzi się test polegający na tym, że specjalnie się prowokuje użądlenie owada, który był przyczyną nadwrażliwości – efektem jest kompletna anergia, czyli brak reakcji. Niestety, problem jest z alergenami pokarmowymi, choć są pewne próby radzenia sobie z nimi. Taka najbardziej zaawansowana metoda lecznicza odczulania jest na orzeszki ziemne. Niektórzy się śmieją, że po tym odczulaniu pacjent może zjeść dwa-trzy orzeszki, bo mniej więcej taki efekt uzyskujemy. Problem w tym, że przy alergii na orzeszki, jak już mówiłem, śladowe ich ilości mogą wywołać wstrząs anafilaktyczny, a w rezultacie zgon, więc jeśli pacjenta odczulimy to nie po to, żeby się zajadał orzeszkami, tylko po to, aby go przypadkiem nie zabiły. PAP: Wyobrażam sobie, iż sama świadomość, że jest jakaś substancja, która może nas zabić, kiepsko wpływa na psychikę. To jest paraliżujące. Miałem pacjentkę, młodą kobietę, zdolną studentkę, a wkrótce pracownika naukowego – jak się okazało, była uczulona na selera, po spożyciu którego dostała wstrząsu anafilaktycznego. Po tym przeżyciu bała się cokolwiek zjeść, trudno było ją przekonać, że jest tylko jeden alergen, który jej szkodzi. Była przerażona, wprowadziła restrykcyjną dietę, która powodowała niedobory w jej organizmie. Wykonałem u tej pacjentki szeroką diagnostykę – nie w celu wykrycia nowych alergenów, choć i to mogło się zdarzyć, tylko po to, aby ją uspokoić, przekonać, że jest wiele pokarmów, które może bezpiecznie spożywać. PAP: Odwzajemnię się taką historią: pewien pan nie mógł spożywać alkoholu, gdyż bardzo po nim chorował, puchł cały, natomiast abstynencja bardzo szkodziła mu w interesach. Postanowiono go przebadać, bo niby dlaczego zdrowy chłop nie może. I okazało się, że mógł pić wódkę, ale pod warunkiem, że nie zakąszał jej koreczkami serowymi, które kilka dekad temu były bardzo popularne na zakrapianych imprezach. To jest znakomity przykład, jak trudnym zagadnieniem jest alergologia, gdzie specjalista wciela się w rolę detektywa na tropie zbrodniarza. Czysty alkohol – spirytus czy czysta wódka – jeżeli nie ma domieszek, nie uczula, nie powoduje więc reakcji ogólnoustrojowych. Natomiast jest czynnikiem spustowym, co oznacza, że jeżeli ktoś zje substancję uczulającą i popije to alkoholem, to ma zwiększone ryzyko reakcji anafilaktycznej. Takimi czynnikami spustowymi są też wysiłek fizyczny i zmęczenie. Nie ma oczywiście uczulenia na zmęczenie, ale jest reakcja – organizm pacjenta łatwiej reaguje na alergen. W przypadku alkoholu może być tak, że normalnie człowiek będzie spożywał jakąś substancję i nie będzie żadnej reakcji, a jeśli będzie, to łagodna, natomiast po zalaniu środka alergizującego “procentami” organizm może zareagować dramatycznie. PAP: Nie myślałam, że alergologia jest tak fascynująca… To opowiem pani inną historię, która wprawdzie nie wiąże się ze wstrząsem anafilaktycznym, tylko alergiczną wysypką. Jest opisany przypadek pacjenta, który uważał, że ma uczulenie na własnego kota, ponieważ po każdym kontakcie ze zwierzęciem dostawał na skórze wysypki. Jednak testy alergiczne wykazały, że on nie ma uczulenia na kota. To skąd ta wysypka? Swędząca, typowo alergiczna? Okazało się, że w uszach kota zagnieździły się roztocze zwane Otodectes, i to właśnie one uczulały pacjenta. Mógł sobie dalej żyć z kotem, wystarczyło wytępić roztocze w uszach. Często się zdarza, że pacjent przychodzi i mówi, iż ma uczulenie na to i na to, a my nie możemy tego potwierdzić w badaniach, dopiero skrupulatne śledztwo, uzupełnione testami laboratoryjnymi, pozwala wykryć czynnik sprawczy, który często okazuje się czymś, co “przy okazji” występuje. PAP: Nie poruszyliśmy jeszcze kwestii alergii wziewnych, a przecież te pyłki, które fruwają w powietrzu, też nas mogą zabić. Czy jest ratunek dla biednych alergików? Astma oskrzelowa to ciężka choroba alergiczna, zresztą są jej różne odmiany – łagodna, incydentalna, przewlekła… No i oczywiście ta ciężka, która na szczęście nie jest bardzo częsta – jeden na 100 przypadków astmy ma ciężką postać, pozostałe 99, nawet jeśli są zaostrzenia, jeśli pacjent się źle czuje, to najczęściej choroba jest źle kontrolowana, czyli niewłaściwe leki są stosowane, albo po prostu pacjent leków nie bierze. Natomiast astma ciężka to taka, że choć dajemy leki, to efektu nie ma. Robiliśmy badania, w których porównywaliśmy ciężkie przebiegi alergii i wyszło, że ci “ciężcy” pacjenci mają bardzo dużo skomplikowanych uczuleń, z wieloma reakcjami krzyżowymi, dlatego tak bardzo chorują. Jest też postać astmy niealergicznej, gdzie żaden alergen nie działa na organizm, i w grupie tych pacjentów przebieg choroby jest łagodniejszy, niż wśród alergików. PAP: Może się więc zdarzyć, że ktoś jest uczulony jednocześnie na pyłki traw, sierść swojego psa i jeszcze na truskawki? Tak, to jest tzw. polisensytyzacja, czyli uczulenie na wiele alergenów naraz. Jest to zjawisko, któremu towarzyszy wielochorobowość alergiczna, czyli współwystępowanie różnych postaci alergii. Można mieć izolowaną astmę alergiczną, jest to rzadkie, ale się zdarza, można mieć tylko katar alergiczny, można mieć tylko alergię pokarmową z objawami skórnymi, ale można mieć też jednocześnie zapalenie spojówek, katar, astmę, i jeszcze w dodatku atopowe zapalenie skóry. PAP: I do tego biegunkę… Ona jest konsekwencją alergii pokarmowej, ale tak, zgadza się, biegunka też może być, co jest typowe dla pacjentów, którzy mają tę polisensytyzację. Im mniej alergenów uczula danego pacjenta, tym jego stan jest lepszy i na odwrót – im więcej, tym jego stan jest gorszy i trudnej takiego pacjenta prowadzić. PAP: Ludzie często lekceważą alergię, mówią: nic mu nie jest, jakieś wymysły. Słusznie? Trzeba mieć do tego zdrowy stosunek. Większość pacjentów ma łagodną postać alergii, nie potrzebują odczulania, tylko incydentalnie, kiedy niewielkie objawy się pojawią, wystarczy, że wezmą tabletkę leku przeciwalergicznego. Jeśli jednak pacjent ma objawy alergii częściej, niż raz w tygodniu, szczególnie astmy, wtedy mówimy już o umiarkowanej postaci, albo jeszcze gorzej – o przewlekłej bądź ciężkiej. Taki pacjent powinien trafić do lekarza. Zresztą – każdy pacjent z alergią powinien do niego trafić, aby wiedzieć, na co jest uczulony, co pozwala na najlepszą i najtańszą metodę leczniczą, jaką jest unikanie alergenu. Jeśli jednak mamy umiarkowaną, najczęściej występującą postać alergii, która ma przewlekły charakter – czyli gdy objawy występują łącznie częściej, niż przez cztery tygodnie w roku – to taki pacjent wymaga specjalistycznej opieki, rozważenia odczulania, jeśli jest ono możliwe, stałego podawania leków. Przy czym nie chodzi o to, że objawy muszą występować jednym ciągiem, sumujemy ich występowanie przez cały rok: np. ma uczulenie na brzozę, a ona pyli dwa tygodnie, więc ma przez dwa tygodnie objawy, a do tego dołącza się uczulenie na trawy, a one pylą około miesiąca, to już w tym momencie mamy przewlekły charakter tego uczulenia. A jeśli taki chory ma uczulenie na jeszcze inne alergeny powietrznopochodne, to on może chorować od lutego do września, czyli ponad pół roku. PAP: Dlaczego pacjent, który ma często incydenty alergii i długo utrzymujące się objawy powinien stale przyjmować leki? Dlatego, że alergia jest samonakręcającą się chorobą. Jeżeli mam problem z alergenem i ten kontakt się powtarza, to każdy następny będzie powodował jeszcze większe zapalenie alergiczne. To się po angielsku nazywa priming effect, czyli efekt wzmocnienia, który obserwujemy u naszych chorych. Mamy różne grupy leków – np. przeciwhistaminowe, które są w postaci tabletek, szybko działają, ale tylko na pewien fragment zapalenia alergicznego, nie tłumią go całkowicie. A te, które zostaje, jest najgorsze – tzw. zapalenie eozynofilowe, odpowiadające za astmę oskrzelową, w którym komórki układu immunologicznego powodują destrukcję tkanek. Dlatego to zapalenie musi być stłumione, nie możemy go zostawić, bo pacjent będzie coraz bardziej chory, więc jedyną strategią jest włączenie leków przeciwzapalnych, sterydów. Pacjenci się martwią, czy te sterydy im nie zaszkodzą, nie zniszczą organizmu, ale uspokoję: mamy bardzo nowoczesne leki, one działają selektywnie, nie na cały organizm, w dodatku są metabolizowane w 99 proc., w związku z czym mają bardzo wysoki profil bezpieczeństwa przy dobrej skuteczności. Taki pacjent powinien być jednak pod stałą opieką lekarza, który będzie monitorował jego stan zdrowia, w razie potrzeby regulował dawki leków etc. To jest zresztą grupa pacjentów, która idealnie nadaje się do odczulania, jeśli z jakichś powodów nie ma do tego przeciwskazań. Bo przewlekły charakter alergii, np. na roztocze z kurzu domowego, pyłki kwitnących roślin, to są idealne modele do skutecznego odczulania – podając szczepionkę zmieniamy reaktywność pacjenta, ten staje się mniej wrażliwy na alergen. PAP: A co, jeśli mamy do czynienia z pacjentem, który jest uczulony na wszystko, na “świat”? Tutaj nie ma dobrych rokowań. Możemy próbować, ale tacy pacjenci wymagają większego skupienia i większego doświadczenia ze strony lekarzy, którzy muszą podjąć decyzję, czy w ogóle da się ich odczulić, a jeśli tak, to w jaki sposób – to jest już górna liga specjalistów. Natomiast czasem tych uczuleń jest tyle, iż odczulanie nie ma sensu – odczulę na jedno, a pacjent będzie nadal chorował, bo jest uczulony na inne alergeny. Odczulę na kolejne, ale on jeszcze na inne jest uczulony. Polisensytyzacja redukuje szanse wyleczenia. To ma szczególne znaczenie przy alergii, która objawia się atopowym zapaleniem skóry – w przypadku takich pacjentów odczulanie ma sens tylko wtedy, jeśli mają oni uczulenie na jeden alergen. Natomiast, jeśli pacjent jest uczulony na wiele alergenów, i to pokarmowych, do tego dochodzą uczulenia na alergeny powietrznopochodne, najczęściej roztocze, to na skuteczne odczulenie nie ma większych szans. Wprawdzie atopowe zapalenie skóry nie jest chorobą śmiertelną, ale ona tak potrafi zniszczyć życie człowiekowi, że odechciewa mu się żyć. Wyobraźmy sobie młode dziewczyny, które mają chropowatą, swędzącą skórę, nie mogą się wyspać, siada im psychika, czują się inne, wstydzą się swojego wyglądu, a czynnik psychiczny nasila jeszcze te dolegliwości, więc się drapią. Ostatnio przeczytałem wypowiedź mojego kolegi po fachu, prof. Jacka Szepietowskiego, i w stu procentach się z nią zgadzam – świąd jest jednym z najgorszych objawów, jakie występują. Można samobójstwo z tego powodu popełnić, jeżeli człowiek nie opanuje świądu. A świąd jest integralną częścią alergii skórnej. PAP: Można komuś, kto cierpi ból, dać tabletkę przeciwbólową, ale czy są tabletki na świąd? Są, ale nie tak skuteczne, jak leki przeciwbólowe. Ból jest łatwiej opanować, więc jest on mniejszym problemem, niż świąd. W najgorszym przypadku mamy narkotyczne leki przeciwbólowe, którymi potrafimy najsilniejszy ból opanować. W przypadku świądu nie potrafimy osiągnąć pełnego sukcesu. No i problem jest w tym, że te leki przeciwświądowe bardzo upośledzają sprawność funkcjonowania pacjenta, gdyż są to zwykle środki uspokajające, więc pacjent będzie wciąż spał. Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP)
. 342 317 433 330 303 197 231 148
czy mogę się zabić